Kto
powiedział, że śmiech to zdrowie? Co za kretyn głosi takie herezje? Śmiech jest
niczym jadowity wąż wpełzający między gałęzie drzewa owocowego, by w
odpowiednim momencie wyskoczyć i wyssać z nas resztki życia- rozpoczęła
Victoria. Właściwie to miała na imię Wiktoria, ale spolszczona wersja tego
imienia nie robiła na nikim żadnego wrażenia. Przeszłaby niezauważona niczym
cień, tak jak co dnia przechodzą setki osób- a tego nie chciała. Jej pokryta
grubą warstwa białego pudru twarz zbladła jeszcze bardziej. Przecież ona, do
jasnej cholery, ma wielki talent! Wystarczy, że popracuje trochę nad
interpunkcją i będzie Baudelairem albo Poem…
Właściwie to tych dwóch autorów znała tylko ze słyszenia. Osobiście
nienawidziła czytać. Książki ograniczały i wpajały jakieś sztuczne ideologie.
Ale były bardzo gotyckie, a Victoria robiła wszystko, by sprawiać wrażenie
istoty wręcz ociekającej mrokiem. A mrok był drugim domem Victorii. Wiedziała o
tym od zawsze, odkąd w piątej klasie podstawówki przestała bać się ciemności.
Wtedy jej życie zmieniło się. Gotycka subkultura stała się dla niej wszystkim,
zwiedzanie starych cmentarzy i czułe zmywanie swastyk z zabytkowych macew
najlepszym sposobem na spędzanie wolnego czasu.
Jednak Vic w życiu nie byłaby zdolna do takich poświęceń sama z siebie…
Najbardziej fascynowały ją gotyckie ciuszki… Szczególnie upodobała sobie
gorsety- przecież i tak nie miała biustu, a w takiej sytuacji mogła zwalać to
na zbyt mocno zasznurowany gorset. Równie piękne były obroże, pieszczochy,
koronkowe sukienki i wysokie glany. No i jeszcze te wszystkie koszulki tych
wszystkich śmiesznych zespołów…Nie wiem…Jakieś The Sisters Of Mercy?
Closterkeller? Co? Mówi Wam to coś? Bo mi nic…
Nie
można również zapomnieć o kolejnym elemencie niezbędnym, by inni uwierzyli w
mroczną aurę Victorii… Piła krew. Ludzką. Codziennie. A sok pomidorowy ma tylko
30 kalorii. Można przecież zaszaleć. A
jak rodzice mieli cos przeciwko martwym szczurom trzymanym pod łóżkiem, to
zamykała ich w piwnicy. I bardzo dobrze, przynajmniej siedzieli cicho. A teraz
wybaczcie, Vic musi uciąć sobie krótka drzemkę
w ciężkiej, dębowej trumnie…
Twój blog mnie zaciekawił, a to się rzadko zdarza. ;)
OdpowiedzUsuń