sobota, 5 lipca 2014

LOMOGRAFIA- ROZDZIAŁ I.


 
   Korek ciągnął się kilometrami. Róża, przewracając oczami wyjrzała przez okno samochodu. Nic. Dupa. Najbliższa przyszłość nie malowała się optymistycznie, a o zdążeniu na 10 do centrum nie mogło być już mowy. Róża zaklęła pod nosem uderzając ręką w kierownicę. Nienawidziła prowadzić, po prostu nienawidziła. I, szczerze powiedziawszy, miała gdzieś odpowiedzialność, o której mówili na kursach- ona po prostu chciała dojechać do tego pieprzonego miasta na godzinę 10- czy tak wiele wymaga? Całe życie słyszała, że prowadzenie samochodu to trudna sztuka, że trzeba uważać na siebie, na innych kierowców, na pieszych…i na co jeszcze, cholera jasna!? Niech inni uważają na mnie- krzyknęła Róża zupełnie zapominając, że jest w samochodzie sama.

   Właśnie. Była sama. Najgorsze w tej sytuacji było chyba uczucie osamotnienia i jakby uwięzienia w tym wężu błyszczących samochodów. Chyba jedna z najgorszych rzeczy, jakie mogą człowieka spotkać w poniedziałkowy poranek. Dopiero co się wstało- z trudem wygrzebało się z ciepłego i wygodnego łóżka, dopiero co oblało się wrzącą kawą plujką, a już trzeba męczyć się w ciasnej, metalowej puszce, nawet tak wygodnej jak seledynowy Smart Róży. Róża, choć nie potrafiła i nie chciała się do tego przyznać, bała się ciasnych, zamkniętych przestrzeni. Dlatego, kiedy tylko mogła, wychodziła z domu. Nieważne gdzie. Gotowa była nawet nawiązać nić porozumienia z pijakami spod sklepu, by tylko z kimś rozmawiać. Tak artystyczna dusza zawsze pragnęła towarzystwa i zamieszania, tam czuła się najlepiej. Grzejąc się w słońcu plotek, sensacji i afer. Lecz wcześniej czy później nastawały dni, gdy zamykały się drzwi do mieszkania, a znajomi wracali do domów. Róża była już zupełnie inną osobą. We własnych czterech kątach była niezdecydowana i szarą osobą. Bała się wychylać. Musiała mieć motywację. Musiała mieć obserwatorów.

Korek samochodowy był tylko substytutem tej mieszkaniowej fobii i lęku przed samotnością. Właściwie był czymś jeszcze gorszym- Ani wysiąść, ani zmienić zdania i zawrócić. To taka forma Sądu Ostatecznego- do ostatniego momentu nie jest pewne czy podjęliście dobrą decyzję… Znając życie- podjęliście złą i będziecie męczyć się przez kolejne kilka godzin pocąc się i pisząc zaległe raporty na laptopie- praca nie ucieknie, a przyjemności nie będą czekać. Dlatego też praca była ostatnią rzeczą, którą Róża chciałaby się zająć- właściwie cała jej praca była jedną wielką, niekończącą się zabawą. Takie życie jest piękne- między studiem fotograficznym, imprezami acid i hipsterskimi knajpami. I jeszcze miało się z tego niezłą kasę- lepiej Róża nie mogła trafić. Choć ostatnio nie miała nowych pomysłów, zlecenia spływały cały czas. Znajomi Róży zastanawiali się, z czego to wynikało. Jednak dziewczyna nie była głupia- wiedziała, że nie chodzi o umiejętności, bo te zawsze były na dość przeciętnym poziomie. Diabeł tkwił w szczegółach- pieniądzach rodziców, profesjonalnym studio i fajnym tyłku- to Święta Trójca współczesnej fotografii artystycznej- tylko tyle, a show biznes jest wasz.

1 komentarz:

  1. Trochę zawodzi logika - skoro Róża pragnęła towarzystwa, to dlaczego siedziała w domu jak szara myszka? Jeżeli mieszkanie ją natychmiast zmieniało, przestawiało charakter - trzeba o tym napisać. Skoro też walczyła z samotnością, czuła lęk, to dlaczego w ogóle go odczuwała skoro co wieczór lata na kwasie po hipsterskich knajpach? Piszesz też np. o jakiś raportach, a bohaterka pracuje w zupełnie innej dziedzinie. Jeśli to był przykład, przydałoby się lepiej go przedstawić. Na tym etapie nie możesz zostawiać czytelnika z własnymi domysłami, bo jeszcze nie poznał bohaterki ani też nie zanurzył się w fabułę na tyle głęboko, żeby nie trzeba było mu wyjaśniać niektórych rzeczy. Początki są najtrudniejsze, bo robisz fundamenty pod dalszą historię. Dobrze wylej fundament, a zbudujesz wieżowiec z milionem pięter.

    OdpowiedzUsuń