Od wieków wino uważane było za trunek
wykwintny, przeznaczony dla wyższych sfer. Białe wino do ryb, owoców morza,
serów, drobiu. Z kolei czerwone do dziczyzny, wędlin i wieprzowiny…Jednak Romek
miał w dupie savoir-vivre. Romek był wrogiem systemu. Romek zawsze był panem
sytuacji, chyba, że nie zdążył uciec przed grupą skinów z naprzeciwka. Romek
był punkiem.
Tak, punkiem. To, że robił sobie irokeza tylko
na wakacje, żeby w szkole nie widzieli, nie znaczy, że był pozerem, tak? No mam
nadzieje, że się rozumiemy…Punk był dla Romka czymś więcej niż tylko muzyką i
glanami. Punk był dla niego stylem życia. Właściwie to Romek nawet za bardzo
nie słuchał punku w sensie muzycznym. Taki zwykły nieprofesjonalny jazgot i
wrzaski- oburzył się, gdy po raz pierwszy usłyszał Sex Pistols. Jedynym plusem
tej brudnej i śmieciowej muzyki były dziewczyny, które chodziły na koncerty.
Wtedy Romek mógł chwalić się swoimi nowymi dziarami (to henna, ale to będzie
nasza słodka tajemnica), kolorowymi włosami (mówili, że te kolorowe spraye
schodzą po jednym myciu) i ilością wypitego wina. Z tym winem Romek z pewnością
dotrzymywał kroku prawdziwym punkowym weteranom. Ale to nie mogło być dobre
wino. To nie mogło być wino kosztujące
więcej niż 15 zł. To miało być TANIE wino. Żeby można było szybko się urżnąć i
zapomnieć o niesprawiedliwościach systemu.
System niszczy indywidualistów. W tym chorym kraju nie ma miejsca dla
ludzi takich jak Romek. Romek jest niczym Dante włóczący się przez dziewięć
kręgów piekieł, Romek jest jak Odyseusz, który zza murów zwalistych bloków nie
może dostrzec Itaki, Romek jest jak…Cholera, za dużo myślenia. Chociaż Romek
lubił myśleć. Myślenie dawało mu nadzieję na lepsze jutro. Myślenie pozwalało mu
przypuszczać, że pewnego dnia łańcuchy zniewolenia opadną i rozpocznie się dla
Romka nowa, lepsza era. W PRL-u było lepiej. Tego Romek był pewny. Trudno, że
urodził się w ’95 roku. Po prostu wiedział, że wtedy było lepiej, bo przecież
filmy dokumentalne z Jarocina nie mogą kłamać. Wtedy Romek ostałby zauważony.
Ze swoim czerwonym irokezem, czyściutkich glanach i ramonesce (a ci Ramones to poważnie
był jakiś zespół?) byłby niczym rycerz na białym koniu niosący ociemniałej
młodzieży kaganek buntu.
Ale to
nie to, że teraz Romek się nie butuje. Oczywiście, że się buntuje- wczoraj nie
wziął kanapek do szkoły i nie ćwiczył na wf. Mało Wam? Nikt przecież by się na
to nie zdobył. NIKT. To szkoła nas ogłupia. To szkoła wpaja nam durne,
zakłamane ideologie, to szkoła…o nie, Łysy z paralizatorem tu idzie!
O matko, pamiętam z liceum takich pozerów, myśleli, że są nie wiadomo jakimi indywidualistami, a wyglądali jak klony :D
OdpowiedzUsuńJejku...kocham te Twoje posty...♥
OdpowiedzUsuńTo wszystko jest takie prawdziwe...
Ojeeej. Świetnie piszesz, aż chce się czytac i czytać ! :)
OdpowiedzUsuńNo tak, uwielbiam te dzisiejsze nastolatki. Ale z drugiej strony prawdziwe są słowa piosenki: "W końcu znowu jest za co żyć, ale nie ma za co umierać". Dzisiejszy bunt w porównaniu do buntu naszych rodziców i dziadków jest śmieszny. Za 30 lat znowu powtórzy się ten proces. Bardzo fajnie napisana notka ;)
OdpowiedzUsuńNotka znów super napisana ! Czekam na kolejną :) Uwielbiam to co tu piszesz !
OdpowiedzUsuńMoże zajrzysz ? MÓJ BLOG-KLIK